Najsilniejsza liga z najsłabszymi arbitrami

Dobrze jest pooglądać piłkarskie widowisko na najwyższym poziomie. Oczekujemy od piłkarzy goli i popisu umiejętności. Problem w tym, że nie zawsze możemy się tym cieszyć, bo niejednokrotnie głównymi aktorami boiskowych wydarzeń staje się zespół arbitrów. Niski poziom sędziowania widać szczególnie w rozgrywkach ligi hiszpańskiej (Primera División). Dlaczego?

Fot. Logo hiszpańskiej ligi piłkarskiej (LFP)

Brak systemu goal-line technology
W Premier League sprawdza się całkiem dobrze, w League 1 dochodzi do sporadycznych błędów, a w Serie A przegłosowano już o jego wprowadzeniu. Tymczasem działacze Primera División wciąż twierdzą, że system goal-line zostanie uruchomiony, lecz jeszcze nie wiadomo kiedy to nastąpi.

Była mowa o tym, by go wprowadzić technologię od sezonu 2016/2017, ale Javier Tebas – prezes rozgrywek BBVA – stwierdził, że jest to zbyt droga inwestycja. Mówimy tu o kosztach rzędu 4 milionów euro za sezon. Obecnie technologia będzie kosztowała 2,5 miliona euro, więc najprawdopodobniej zostanie wprowadzona w przyszłym sezonie, o ile Javier Tebas nie zasłoni się kolejnym argumentem oddalającym od La Liga wprowadzenie technologii goal-line.

Sędziowie ulegają presji mocnych klubów
Każdy miłośnik piłki nożnej zna El Clasico – mecze pomiędzy Realem Madryt i FC Barceloną, które gromadzą na stadionie i przed telewizorami miliony kibiców. Nie ulega wątpliwości, że nawet zwykłe ligowe spotkanie pomiędzy tymi zespołami urasta do rangi wielkiego widowiska. W tym przypadku zespół sędziowski wytypowany do prowadzenia rozgrywki, zdaje sobie sprawę z ciążącej na nim odpowiedzialności. Podczas tych meczów niejednokrotnie dochodziło do zdarzeń, które wymykały się spod kontroli arbitrów, co prowadziło do boiskowych wojenek między zawodnikami i gremialnych dyskusji z sędzią, które kończyły się lawiną kartek.

Nie wątpię w to, że mecze tej rangi mogą prowadzić do złej interpretacji wydarzeń na boisku. I choć ktoś może powiedzieć, że sędzia nie powinien ulegać emocjom, czasami trudno oddzielić teorię od praktyki, kiedy jednego człowieka oblegnie dwudziestu dwóch zawodników, a każdy będzie się domagał sprawiedliwości (sytuacji korzystnej dla jego drużyny).

Spirala błędnych decyzji
Wydawałoby się, że sędziowie hiszpańscy nie zdają sobie sprawy ze swojej niekompetencji, a federacja po prostu przymyka oko na to, co dzieje się na boisku i siedzi cicho, bo Javier Tebas kibicuje Realowi Madryt, więc i tak nic nie zrobi (taką polemikę przyjął jakiś czas temu Gerard Pique). Jednak, najgorsze jest to, że arbitrzy w La Liga niejednokrotnie wiedzą, że się pomylili i próbują zadośćuczynić swoje błędy, gwiżdżąc źle przeciwko uprzednio poszkodowanej drużynie. Dochodzi wówczas do kuriozalnych sytuacji, gdzie jeden błąd sędziego pociąga za sobą kolejny, często jeszcze bardziej ośmieszający jego pracę i irytujący kibiców.

Sędziowie to tchórze
We wcześniejszym punkcie pisałem o El Clasico i presji wywieranej na hiszpańskich sędziach, jednak należy zwrócić uwagę na to, że sprawa w La Liga jest bardziej skomplikowana. Chora sytuacja w Hiszpanii trwa od dawna, ale nasiliła się w momencie wzrostu siły FC Barcelony i szalonego wyścigu z Realem Madryt. W ostatnich latach reszta zespołów grających w BBVA zeszła na dalszy plan, ponieważ to między tymi dwoma klubami toczy się walka o tytuł mistrzowski. Sędziowie o tym wiedzą i zdają sobie sprawę, że to ich decyzja może przesądzić w jedną lub w drugą stronę. Spoczywa na nich wielka odpowiedzialność, dlatego wolą profilaktycznie płynąć z prądem i za bardzo nie wychylać – czasem czegoś nie zauważyć, czasami podyktować jakiś karny z kapelusza, wyrównując tą decyzją jakiś wcześniej popełniony błąd.


Koniec końców, wychodzi na to, że sytuacja w hiszpańskiej piłce nie ulegnie poprawie, dopóki nie zostaną wprowadzone rozwiązania technologiczne wspierające pracę sędziów. Jednak, obawiam się, że głównym zadaniem powtórek wideo i technologii goal-line będzie zdjęcie części odpowiedzialności za losy meczu z barków przestraszonych arbitrów. Sądzę, że nie należy oczekiwać, że którykolwiek ligowy sędzia przestanie bać się Realu Madryt czy FC Barcelony. Presja w najsilniejszej lidze nigdy nie zostanie zmniejszona, więc pozostaje nam liczyć, że Javier Tebas czym prędzej otworzy federacyjny portfel i kupi, co trzeba.
Najnowszy
Starszy
0 Komentarzy